Art critic – texts

August 11, 2020

May 08, 2020

Jan Tutaj. Myślenie o strukturze

13 lutego 2020 (czwartek) o godzinie 18 w Ośrodku Konferencyjno_wystawienniczym Kasztel w Szymbarku, odbędzie odbędzie się wernisaż wystawy rzeźby Jana Tutaja „Myślenie o strukturze”.  O sztuce Jana Tutaja tak pisze dr Paulina Tendera:

tutaj wystawa szymbark

Jan Tutaj. Myślenie o strukturze

Czy sztuka wywodzi się z myślenia? Czy wyprzedza myślenie? Zadaję to pytanie, gdyż pisanie o sztuce współczesnej łatwo zdominować sprawami filozofii i pojęć. w jednej ze swoich znakomitych książek Erich Fromm wskazuje, że nasze częste, intuicyjne przekonanie o tym, że myśl wyprzedza działanie jest prawdopodobnie mylne. Co jest więc pierwsze?

„Na ogół mówi się, że aby działać, trzeba umieć myśleć. Myśl jest pierwsza, a dopiero potem pojawia się sensowne działanie. Jestem pewien, że to prawda, ale prawdą jest także coś innego, mianowicie coś zupełnie odwrotnego” – pisze Fromm.

Proces twórczy w swej istocie jest myśleniem, tak więc obydwa te procesy dzieją się jednocześnie w trakcie tworzenia sztuki. Dzięki temu sztuka zanurza się w życiu, nabiera realnego odniesienie do rzeczywistego świata, realnych problemów. w równym stopniu odnosi się do świata współczesnego, jak zachowuje swe powiązanie ze sprawami przeszłymi, odległymi a nawet uniwersalnymi. Dobra sztuka chroni słowa i myśli przed pustką, sprawia, że nie dzielimy się tylko słowami, ale całą rzeczywistością, nie czując zakłopotania i zagubienia, wiemy, że coś ważne stało się naszym udziałem.

Sztuka Jana Tutaja to sztuka oparta na myśleniu, jako opozycji do emocji – w niej trudno odnaleźć kaprys chwili, przypadek, formą rozmazaną, pełną podniety, ekspresyjną… Jest taka zarówno w formie, jak i materiale, które podporządkowane zasadzie decorum, dają w efekcieklasyczną kompozycję, szlachetny materiał, uporządkowaną i często minimalistyczną stronę formalną, ale także naturalną, jednolitą kompozycją barwną, oscylującą w obszarze barw zimnych, srebra, bieli, czerni, a barwach ciepłych w złocie, kolorach jasnego drewna.

Sztuka Jana Tutaja to sztuka koncepcyjna zrealizowana w ciężkiej materii – trwała, kategoryczna treść, postulat a nie komunikat, wezwanie a nie zaproszenie.

 Dr Paulina Tendera 

Opublikowano: 31.01.2020 Poprawiono: 31.03.2020

Źródło: https://www.asp.krakow.pl/aktualnosci/jan-tutaj-myslenie-o-strukturze

February 01, 2020

Love in Leningrad, I don’t know if this love is late. Love from the 90s. Too stereotypical, too alcoholic and vulgar to be able to relate to prejudice. If I were Russian I would be offended, really. No, no, I just know a little bit.

October 03, 2019

The beginning of the 202 academic year at the Academy of Fine Arts in Krakow. See an interesting film about the academy: „Space of imagination” (2018)

September 29, 2019

This is not a good place for such important matter. Too hidden, invisible. See how the magic of art escapes from the walls of the Warsaw Academy. This is the day someone trampled my fantasies. I remember festivals, exhibition halls, I remember galleries. „Dreidel” was the beginning of my writing about art. To the one who cut it, destroyed it and thrown it in the dustbin: cordially FUCK YOU.

July 15, 2019

PANDORA I JEJ… LUSTERKO?

Pandora nie jest jedyną bohaterką archetypową naszej kultury, którą zsyłają bogowie, by – delikatnie mówiąc – utrudnić nieco życie mężczyznom. Mimo wszystko Pandora była prawdziwym dziełem sztuki, gdyż nad jej pięknem i talentami, ale i przewrotnością pracował zastęp bogów. W całej tej mitycznej opowieści, posiadającej wiele wersji, nie wiadomo do końca jaką rolę odegrała sama Pandora oraz co tak naprawdę mieściło się w jej puszcze.

Wiele z prac pokazywanych na wernisażu romansuje z autorefleksją i emocjonalnością, które mogłyby stać się kluczem do rozszyfrowania mitu o Pandorze. Dlatego w tytule piszę o Pandorze przeglądającej się w lusterku. Eksploatacja własnej emocjonalności i swoich przeżyć wyróżnia sztukę „młodą”, dla młodych artystów taki środek wypowiedzi ma często jakiś czar i atrakcyjność (tu wspomnienia, tam autoportret, tu portretowanie siebie nago itd.). Wiele z prac, które oglądamy na wystawie opartych jest na retorycznym zabiegu: jestem Pandorą. Taka droga może dać ciekawe rozwiązania estetyczne (zasadniczo niezależne od tematu), ale w warstwie znaczeniowej jest ryzykowna, przemienia symbolikę wielowiekowego mitu w metaforę. Dlaczego? Cóż, życie indywidualnego człowiek nie posiada wymiaru symbolicznego, ponieważ zyskuje go właśnie wtedy, gdy traci swą subiektywność i jednostkowość. Takie sytuacje zdarzają się jednak niezwykle rzadko. Z tej perspektywy można podjąć dyskusję z autorami prac, czy wyrażają – jak mi się zdaje – przekonanie, że nieszczęścia zamknięte w puszce zmieniły jakoś statyczną naturę człowieka lub świata? Pytam o to, aby w tej artystycznej dyskusji nad Pandorą temat nie uległ rozmyciu, by dokładnie zbadać o czym jest mit. Nieszczęścia z puszki Pandory są światu „naddane”, nie są częścią natury człowieka (jego gorszym nastrojem lub jesienną chandrą), pojawiły się w nim w pewnym szczególnym momencie, momencie bardzo zresztą pechowym (!). W istocie mój potencjalny oponent podnieść może argument, że choroby, bieda, ból czy smutki są w życiu nieuniknione i nikt z nas nie wyobraża sobie jak wyglądałoby to życie bez nich. To przecież fakt. Lecz poprawności mitów nie sprawdzimy empirycznie, mają one prawdę wewnętrzną i to one nam ją pokazują. W takim razie to my musimy odpowiedzieć na pytanie co oznacza mit o Pandorze? Dlaczego został opowiedziany właśnie tak?

Na wystawie „Puszka Pandory” oglądamy 14 prac, spośród których wiele – przy zachowaniu obecnej dobrej, satysfakcjonujące formy wypowiedzi artystycznej – zyskałoby dodatkowo przez ponowne przemyślenie tkwiący w nich potencjału symbolicznego (treści). Być może bardzo wysoko poprzeczkę umieścił kurator wystawy, stawiając przed artystami w pierwszym rzędzie wyzwanie intelektualne? Te niedopowiedzenia, zaniechania, nieśmiałość w stawianiu problemu widzę w wielu pracach. I tak na przykład pracę Julii Wińczyk, w której aż chce się dodać grecką koncepcję histerii kobiecej, dalej pracę Małgorzaty Rumińskiej: chcę iść dalej tą ścieżką i pytam o losy Grecji, o bezsilność narodu, o mit (!) zadłużonego państwa opiekuńczego.

Następnie zdjęcia Anny Olelarczyk to inspirujące porównanie ciała ludzkiego do puszki Pandory, które do mnie przemawia, ale nie zostały do końca zrealizowane: faktycznie nie wiemy jak wygląda wewnątrz ludzkie ciało, ale zdjęcia rentgenowskie znamy już wszyscy – nie wiem jednak jak wybrnąć z tego impasu. Widzę nieśmiałość ale i wyżej wspomniane zainteresowanie sobą w pracach Malwiny Grześkiewicz, Sylwii Karwowskiej, Stefanii Michery i Christiny Hurtado Calvo: tu nawołują by wychodzić poza tą płaszczyznę, poza własną subiektywną perspektyw (i muszę tu dodać: owo wychodzenie nie może odbywać się wyłącznie werbalnie, w postaci dokomponowania uniwersalnego opisu pracy, należy sobie uświadomić, że eksploatacja własnej emocjonalności jest widoczna dla widza i narzuca się w samej pracy).

Chcę dalej ciągnąć tą dyskusję. Ważnym wątkiem jest to, by nie nazywać absolutnie wszystkich negatywne zjawiska świata (globalizacji, AIDS, biedy, przeludnienia, zanieczyszczenia środowiska) zawartością puszki Pandory. Nie dlatego, że takiego stanowiska nie sposób bronić (mity mają ogromną pojemność i, niewyczerpaną), ale po to by pokazać na czym polega szczególny, specyficzny sens tego jednego mitu. O to pytam w kontekście prac Olgi Bronikowskie, Krzysztofa Głowackiego, Zuzanny Pełki i Joanny Polaczyk, ale także Michała Łukasika, ze względu na artystyczny komentarz (do filmu czy do mitu?). Czytając katalog wystawy w kilku dyskretnych miejscach odkryjemy samo dno puszki Pandory, na którym miała jeszcze znajdować się nadzieja – i tu zostaje ostatnia praca tego wernisażu autorstwa Moniki Bryk, w której nadzieja jest jakby niebaczącą na nieszczęścia postawą człowieka, polegającą na tym, by mimo wszystko żyć tak, jakby Pandora nigdy nie otwarła swojej puszki.

July 14, 2019

ADAM, ČIŽE KAŽDÝ MUŽT

Nadia Issa (nar. 1991) je reprezentantka mladého pokolenia poľských tvorcov, absolventka Akadémie výtvarných umení vo Varšave. Umelkyni sú blízke rôznorodé formy a témy, voľne prechádza od objektívneho obsahu (náboženského a mytologického) k relativizmu, ale  taktiež vďačne kladie otázky tý kajúce sa identity, či už z aspektu etnického a národného, ako aj individuálnej identity.

Znalezione obrazy dla zapytania Nadia issa Adam

Tieto dva svety – svet univerzálny aj svet jednotlivca sa v jej prácach veľmi dobre spájajú. V univerzálnom obsahu zdôrazňuje osobné skúsenosti a v individuálnom zasa vydobýva univerzálnosť toho, čo je jedinečné.

Nadia od prvých diplomových prác mnohokrát menila oblasť svojich záujmov, ale zdá sa mi, že si aj naďalej zachováva súrodú štylistiku, estetiku a náladovosť. Rozmanitý obsah vyjadruje svojím osobným autorským jazykom a vlastným intuitívnym zmyslom pre estetiku. Poukazujem tu na semiotickú, významovú stránku umenia, pretože umelkyňa vo svojich referátoch a prednáškach často vyzdvihuje  jej význam. Ako poslucháčka jednej z jej prednášok na Jagelovskej univerzite som si všimla, ako intenzívne sa sústreďuje na otázku „načo?“ a vzápätí sa pýta „ako?“. Do oblasti záujmov Nadii Issy patrí otázka cieľa (účelovosti, hodnoty, zmyslu), zdôvodnenia tvorivých aktivít. Myslím si, že to ju absorbuje všetkého najviac. Mnohokrát som mala pocit, že práce zvečnené vo výstavných katalógoch sú iba tieňom, pamiatkou po často niekoľkoročnom intelektuálnom hľadaní.

V skutočnosti však neviem, čo v človeku a vo svete umelkyňu najviac zaujíma – keby som to mala vyjadriť dvomi slovami, asi by som poukázala na hľadanie zdroja arché, odhalenie tajomstva bytia, toho, čo nám prerastá cez hlavu ako jedincom, presahuje naše individuálne skúsenosti obsiahnuté v jednom živote. Nemyslím si, že týmto inšpiračným prvkom je zmyselnosť, hoci v cykle Heden  sa môžeme zahľadieť do mliečno-žiarivej tváre mladej umelkyne ponorenej do sna. Fotografiám nechýba ani dokumentačný aspekt, je v nich zachytená chvíľa, poetickosť, prozaická každodennosť a onirizmus. Prot Jarnuszkiewicz[1] o cykle Heden píše:  

Fotografická séria Heden […] predstavuje neobyčajné spojenie klasického spôsobu fotografickej narácie s emocionálnym a „intímnym“ zápisom pozorovaných situácií. Cyklus vypovedá o každodennom živote sýrskych utečencov vo Švédsku. Vznikol použitím čierno-bielych analógových fotocitlivých materiálov a fotografie boli zhotovené v tmavej komore na barytovom papieri. Zvolená technika priblížila autorku k situáciám, ktoré fotografovala. Z jej pozorovania vyplýva, že život utečencov spočíva v očakávaní, v stave dočasného pozastavenia a napätia, ktoré sa podobá pocitu neistoty a sprevádza fotografku v tmavej komore. Vďaka tomu sú fotografie z cyklu Heden pravdivé. Nielen mimetizmom napodobňovaných situácií, ale aj emóciami, ktoré trvajú pod zdanlivou objektivitou registrovanej reality. Heden spája klasiku formy so súčasnými témami – s kultúrnou identitou, či skôr s jej hľadaním, s emigráciou, pokusom o dodržanie tradícií a s nomádstvom; poznávacím znamením 21. storočia.

Autorka na svojej tvorivej ceste prechádza od fascinácie náboženským mysticizmom až po mytologické motívy kultúry chápané ako obsah podvedomia. Ešte v roku 2016 Wojciech Rubiś písal o Issynej tvorbe:

Nadia Issa predovšetkým zdôrazňuje […] mystický kontext – je to správny krok, ktorý nás, interpretátorov, približuje k spôsobu, akým náboženské symboly zachovávajú obsah kultúrnej pamäti.[2]

V tom istom článku sa uvádza:

…postup Nadii Issy, čiže chápanie mysticizmu ako všeobecný obsah viery alebo ako prejavovanie sa náboženského obsahu (napr. prítomnosť Boha, Božej milosti), ktorý slúži kreovaniu estetických skúseností s umením, je správny, nesmieme však zabúdať, že koncepcie mysticizmu majú svoj prameň v momentálnej skúsenosti a v individuálnom kontakte s atribútmi / s božskými emanátmi, ktoré sa vymykajú jazykovému opisu a zachovaniu (objektivizácii). Na jednej strane sú teda veľmi  vzácnym objektom čerpania skúseností s umením, kde dielo v procese sledovania ideí zohráva sprostredkovateľskú rolu, na druhej strane však ako nepodliehajúce objektivizácii zostávajú mimo sféry spoločenstva, čiže v prostredí, v ktorom sa tvorí kultúra, a teda aj kultúrna pamäť.[3]

Náboženstvá, na ktoré sa Nadia Issa odvoláva vo svojich prácach, sa zakladajú na idei Svätej knihy. Sú to monoteistické náboženstvá, ktoré konzervujú tradície pojmov, mýtov, symbolov a archetypov. Úlohou, ktorú pred nás autorka kladie, je prebádať zdroje náboženskej inšpirácie v modernom umení, ako oblasti rituálov a potenciálneho miesta prekročenia sféry medzi profanum a sacrum. Tento kontext si Issa zvolila v interpretácii prác-objektov Dreidel, Klepsydra a Bakhoor. 

Dotýkajúc sa otázok symbolu a kultúrnej pamäti ako objektívnych prvkov identity jedinca Nadia kritizuje dimenziu tzv. „tekutej modernity“, teóriu dekonštrukcie významov a symbolov. Ale umelkyňa sa zaoberá aj postmodernistickým povedomím: istou dekonštrukciou etosu, symbolu a archetypu…

 Práve v tejto dekonštrukcii, v postmodernistickom vedomí, sa umelkyňa podľa mňa vzdáva doterajšej úplne objektívnej narácie a prezentuje práce zakladajúce sa na hre významov. Ale  nová interpretácia skutočnosti nemusí meniť ozajstný stav (príslovečný   poriadok sveta). Nadia Issa sa opäť voľne pohráva s archetypálnym obsahom (objektívnym) a prirodzeným poriadkom, zákonom náhody a zákonom individuality.

Adam je cyklus fotografií-portrétov vypovedajúcich o mužovi. Dekonštrukcia významu tu spočíva vo vytvorení deviatich archetypálnych obrazov, z ktorých každý predstavuje iný výjav alebo Adamovu vlastnosť, a v konečnom dôsledku ako archetypálny – každého muža. Autorka sa sústreďuje výlučne na jeho osobu – nie sú to dialogizujúce obrazy, Adamova separácia a nezávislosť sa vzťahujú aj na iné postavy; ak na jednej z fotografií (s názvom Grzegorz) vidíme Evu, funguje tu výlučne ako atribút Adama. Absencia jej ekvivalentnej prítomnosti je vyjadrená rezignovaním z predstavenia tváre – pričom sa vďaka takémuto zákroku stáva archetypom, nevstupuje do senzuálneho sveta, do sveta jednotlivca, v ktorom  hra-dekonštrukcia prebieha.

Adam – prvý človek: na jednej z fotografií (s názvom Paweł) vidím práve túto hrdosť. Je to hrdosť byť tým prvým, byť milovaným Bohom a byť blízkym Bohu. Vidieť tu tiež sústredenosť a ostražitosť, keď Adam počúva , alebo sa s ním rozpráva. Atribútom je kríž, ale svetlo je už skutočnou Prítomnosťou, je znamením Božieho milosrdenstva (na fotografii Aleksander). Vidím Adama schovaného v tieni, vidím strach v jeho očiach a tieň ženy je hadom (na fotografii Krzysztof). Vidím Adama spiaceho, budiace sa zo spánku, ktorý naňho zoslal Boh, aby stvoril z jeho rebra Evu – (Karol).

Sergiusz je Adam – Božie dieťa, v ktorom sa mieša dionýzovská mladosť s nadprirodzenými božími darmi – darom milosrdenstva, nesmrteľnosti, oslobodenia od utrpenia a darom poznania. Tieto veľké vlastnosti rajských ľudí musia byť predstavené ako zmes toho, čo je mládenecké a toho, čo je veľké, blízke Bohu, pretože Adam, ktorý vlastnil tieto dary, je Adam „mladý“, Adam spred pádu.

Tri posledné fotografie hovoria o Adamovej budúcnosti, o tom, čo sa dialo po páde, ale nie priamo. Starozákonný Boh žehnajúc veriacich hovoril: tvoj národ bude veľký. Adam mal troch synov – Kaina (Maciej), ktorý tu ustupuje, odsúva sa a schováva si tvár, Ábela (Paweł II), sfotografovaný je z profilu na čiernom pozadí – možno preto patrí do iného poriadku – človek, ktorý zo všetkých ľudí na svete najdlhšie čakal na spasenie, a Seta (Jakub), otec všetkých dnes žijúcich mužov.

Séria Adam je tiež cyklus fotografií hovoriaci o súčasných mužoch. Možno nie natoľko „hovoriaci“, ako ich predstavujúci. Pretože kým neprehovoria ako obrazy, sú proste sami sebou, a keď začínajú hovoriť – keď otvárame dvere svojej intuícii a interpretácii – nerušene vyčíňajú v našom nevedomí a vyhadzujú z jeho hlbokého tieňa archetypálny obsah. To je iná, dôležitá vlastnosť prác Nadii Issy – v nich sa proste skrývajú hádanky.

Grafické spracovanie / Graphic design:Nadia Issa / Preklad / Translation: Nadia Issa / Tlač a viazanie / Printing and binding: Mediakolor / Vydavateľ / Publisher: NADISSA ISBN: 978-83-945350-3-2 ©NADIAISSA

Prvá prezentácia výstavy sa uskutočnila na Fakulte umenia a designu Univerzity Jana Evangelistu Purkyně v Ústí nad Labem / First presentation of the exhibition at the Faculty of Art and Design, Jan Evangelista Purkyně University in Ústí nad Labem.

ČESKO / VARŠAVA 2018, CZECH REPUBLIC/WARSAW 2018

[1] Zdroj: Krytyka Polityczna, por. http://krytykapolityczna.pl/kraj/miasto/nadia-issa-wystawa-heden/ (z dn. 24.06.2018).

[2] Por. W. Rubiś Maska, „On cultural memory preserved in religious symbols, as exemplified in the work of Nadia Issa”, w: Maska, nr XXXII, 2017, s. 95-108 (vlastný preklad).

[3] ibid.


March 17, 2019

THE THIRTIETH ANNIVERSARY OF THE KLEZMATICS IN WARSAW

Yiddish culture as it existed in Eastern Europe can never be revived as it was. Luckily, enough of the culture has been preserved in books, on recordings and by older mentors to have allowed us to pick up the thread and be a part of our tradition, even if it has evolved into something new and different.” – Lorin Sklamberg

On September 4, at an outdoor performance at Grzybowski Square in Warsaw, the Klezmatics celebrated their thirtieth anniversary. The fruits of the group’s activity include eleven discs (released from 1989 to 2011), and, among other awards, a Grammy in the category of World Music. The crowd was large, the artists gave us a demonstration of the best music, and the weather was surprising. The concert took place as part of the 13th Singer’s Warsaw Festival.

The Klezmatics - Photo by Paulina Tendera
The Klezmatics – Photo by Paulina Tendera

The Klezmatics gave a concert which can be summarized briefly as an expression of joyful thanksgiving: they captivated the audience, bewitching it with their singing, passion, and sound. The show will remain in our memory as a souvenir of holiday colors and sounds.

In the Klezmatics’ music, old Yiddish melodies come back to life, mingled with the sounds of contemporary musical genres such as rock, jazz, gospel and ethno/folk. In this music, the hybrid of styles and genres serves to affirm that Yiddish music is still part of living tradition and culture. The artists do not skimp on delighting our senses, reaching on stage for more than a dozen different instruments, both traditional and modern, and singing in several languages.

The Klezmatics - Photo by Paulina Tendera
The Klezmatics – Photo by Paulina Tendera

Today, the Klezmatics are already Jewish music classics. They create important arrangements and interpretations of traditional Yiddish songs, changing today’s view of the Jewish and klezmer culture of Eastern Europe. Thus, in a strange way, this music connects longing and nostalgia with a passion for life, love, and joy.

For this work, thanks and great appreciation are due to Lorin Sklamberg (lead vocals, accordion, guitar, piano), Frank London (trumpet, keyboards, vocals), Lisa Gutkin (violin, vocals), Matt Darriau (kaval, clarinet, saxophone, vocals), Paul Morrissett (bass, tsimbl, vocals), and Richie Barshay (percussion instruments).

Published on World Music Central:
https://worldmusiccentral.org/2016/09/20/the-thirtieth-anniversary-of-the-klezmatics-in-warsaw/

February 22, 2019

Ive Mendes and the Bossa Nova Repertoire by Wojciech Rubiś – Juli 31, 2017 published on: https://worldmusiccentral.org/2017/07/31/ive-mendes-and-the-bossa-nova-repertoire/

Music criticism does not derive from musical censorship; it is based on conventional rules. Ive Mendes performed in Krakow at a jazz festival; criticism, according to convention, is based on the fact that Ive does not sing a jazz; therefore, in accordance with the same neat convention, I assert that the organizers acted… unconventionally. The world music scene, like many other spheres of culture and art, is created basically in one of two ways: bottom-up or top-down. The story of a typical bottom-up musician begins somewhere in the home, a school, a small town, a musical family, often poor and devoid of cultural roots; this is the story of many masters of jazz, as described in biographies and memoirs. The story of typical musicians whose careers are built top-down usually starts a little later, not in childhood but in early adulthood. Wherever a business, a manager, or ready-made material for a record appears, it’s only a question of finding someone to perform the material on stage.

About Ive Mendes, one thing can be stated with certainty: she is a typical product of the global policies of the music scene, the product of interventions by an entire staff of managers, arrangers, and other members of a “shadow cabinet” who stand proudly (not without reason!) behind her success. This time it was Kevin Armstrong, the producer of Mendes’s latest album, who was promoted to the head of this cabinet. Nothing like this is possible in the jazz field, where musicians make their choices strictly according to musical criteria, and a stage-managed career is an absolute contradiction in terms.

Ive possesses a powerfully crafted charm and grace in the visual sphere. It is precisely her superficiality that affirms the misleading conviction that she comes from Brazil, yet it is indeed difficult to perceive any connotations from the musical culture of the region from which she originated. The artist herself does not conceal her inspirations, mentioning a fairly wide range of essentially pop music styles: “… I learned that I have a natural facility for moving from bossa nova to smooth pop, drum & bass, and even alternative country. After all, I’m a farmer’s daughter.” [www.newsweek.pl]. Unfortunately, in the same breath she adds bossa nova to this eclectic mix. The problem is that even if we can (though we need not) think of smooth pop, drum & bass, or “alternative country”—whatever that is—as mere categories of arrangements, that is, for the creation of hybrid sound forms (as Ive basically has made use of these styles, though in a different way than, e.g., jazzmen do, using groovy or funk rhythms and R&B just for some kind of dance fun, likewise “ontic background” for improvisation, etc.), bossa nova itself cannot be treated so freely. Indeed, the concept of bossa nova encompasses a deeper philosophy. It is a unique combination of samba and jazz.

The self-proclaimed comparison of Ive to João Gilberto smacks—to put it politely—of immodesty. And indeed, if Ive actually had something in common with bossa nova—apart from “reciting” a few standards—it might salvage her image as an artist fit to share a stage with artists of improvisational music. This, however, is not the case. Ive, in essence, does not understand bossa nova at all.
These are not the only reasons why I state that Ive Mendes is largely a phenomenon of the modern music industry, in which vocal talent is exploited for the benefit of a mass audience. A mass audience at the Jazz Festival? This is, of course, possible, thanks to, among others, Ive. The boundaries of jazz in Poland are not clearly visible to a public which accepts a rather pop Kenny G performance, often with just as much satisfaction as it would Kenny Garret or Nigel Kennedy, and similar case with Ive Mendes vs Kurt Elling. The Polish, indeed European, and perhaps even global (in the era of globalization) mass audience, while occasionally needing to commune with elegance, is thoroughly democratic. And that is a shame, because democracy does not serve the cause of high art. Thus my criticism concerns not Ive Mendes herself, but her presence on a jazz stage.

As a vocal star, Ive obscures the musical potential of the songs with “literary” quality and linguistic content. I am not thinking here at all of the lyrics (which play a less essential role in jazz in any case) of the songs, but of her stage presence. That is, Ive greatly expands the entr’actes, I mean the never-ceasing patter between songs, which at times took the form of motivational coaching, gave the impression of being an integral part of the artistic performance, whereas the songs seemed merely to supplement her verbal tirades, which many of the ladies present in the hall received with blushes of embarrassment.

Thus, Ive’s performance consists of, first and foremost, a kind of refined dance-calling; second, songs; and, in the background, arranging and musical potential, which usually remain strictly in the realm of the potential. For Ive, music seems to be effortless; it is not an area of great concern or creativity. Sounds, for her, are primarily a matter of a fixed esthetic framework of correctness in which her emotions occur (even if they are exploited extramusically). Ive sings safely within proven registers beyond which she consistently refuses to venture, avoids improvisation (or feigns it), while the band (and after all, Ive has a live band on stage: a smooth rhythm section, violin, cello, etc.), apart from the correct performance of sometimes arduously executed arrangements, is reduced to the role of a karaoke backing track.

There is no room here for improvisation and musical freedom; Ive does not play at all with her voice, with sounds, or with rhythm in the sense of musicality (as deeply understood). Instead, her show is reminiscent of harvest festivals, but obscured by a snobbish veil of supposedly higher culture, while deprived of the vibrancy and unpretentious naturalness of country bands. Ive’s performance is so smooth that she loses, in the correctness of the performances, a whole range of expressive musical possibilities, substituting non-musical stage theatricality, whereas the songs themselves, differing very little from studio recordings, are so safe that they sound like something played on a boombox in an adjoining room. I also have the compelling impression that Ive often sings out of tune, slightly below the correct note. Perhaps this is a question of wrong stage listening monitor setup, but the effect is permanent: she sings consistently sharp.

Ive, however, has several patented theatrical devices up her sleeve to exert a narcotic effect on the emotion-seeking audience. She possesses the ability to stimulate the emotions of a large crowd with two or three stage tricks. Undoubtedly, she also possesses an original voice, with a characteristically deep, rather low, vibrating, sensual color. There is a distant similarity to Sade, and, still more distant, to Cassandra Wilson, but without their musical consciousness, personality, or charisma. Other aspects which attract attention include her stage image, exotic beauty (probably the most authentic aspect of her Brazilian heritage), outfits, mysterious gestures, movements, dances, etc. This is essentially a good recipe for the conquest of the unsophisticated heart of a standardized, democratic listener.

In Krakow, the singer performed the repertoire from her latest album, Bossa Romantica, about which she says in one of many interviews: “This is music characterized by complex chords and rhythm guitar in a free samba rhythm. I made this music in the same way that João Gilberto created bossa nova: trying to create versions of American songs in a specific way, in a Brazilian atmosphere.” [www.polskatimes.pl]. The album was supposedly created under British (Ive recently obtained British citizenship) and Brazilian influence, which Mendes often mentions (although the comparison to Gilberto is lip service as well as an exaggeration) along with the musical inspiration of smooth jazz (or rather, perhaps, smooth pop), with which the singer is also identified. These were, I believe, her intentions, but their effect can be described simply as free eclecticism. Her album is not a very good example of World Music; no matter whether it draws from Brazil, England, or “smooth,” the esthetic and artistic effect of this album was a foregone conclusion before Ive entered the studio. It betrays her superficiality, the excessive esthetization of her style, idealized romanticism, and the renunciation of harsh or folk-derived elements.

Among other songs from the album Bossa Romantica, Ive performs covers like “The Girl from Ipanema.” This performance, however, blends in with the overall character of her music, blurring in places the expressive syncopation of bossa nova which we associate even with the singing of Astrud Gilberto. Freshness, lightness, and the aforementioned unpretentiousness are also lost. Another cover, “Killing Me Softly,” is played for no apparent reason, or, as already mentioned, as a sure-fire heartbreaker, completely devoid of expression or of any ideas.

In jazz, performing standards makes some sense, if only in terms of musicians making use of familiar themes for further musical exploitation. Themes are only pretexts, or gateways to great adventures on the verge of beginning. With Ive, everything starts and ends with the theme. This would make sense, of course, if the artist proved the value of her contribution to the work, if the listener at least discovered individual hallmarks of musical expression. With Ive, this never happens. This is not another beautiful rendition, as we hear with Perry Como, Roberta Flack, or even the pop Fugees. Instead, Ive turns it into hack work, potboiler gig, potboiler gig, a number trotted out for shows like The X Factor.

Ive Mendes says that her voice works in many styles. Certainly the concert at Krakow’s ICE Arena was a good showcase of her vocal abilities and her typical stage esthetics. Her emotions are expressed primarily extramusically; they are naively feminine, romantic … which means that her repertoire appeals to the taste of many—but not to fans of jazz, improvised music, or (as widely understood) world music.

Ive Mendes deserves a much more favorable review, on the condition that we evaluate her in terms of pop music, though here I am not referring to great pop music artists such as Michael Jackson, Stevie Wonder, or female celebrities to which Mendes might be compared, such as Alicia Keys, Whitney Houston, the quasi-Latino Shakira, or even Lady Gaga. She is not in that league, but rather in a class with festivals of the Eurovision type, connoisseurs of soap operas … in Poland, Ive can also count on fans with a sentimental attachment to the old Brazilian serial feature A escrava Isaura [Isaura the Slave Girl], whose main heroine recalls Ive to mind.

In the press there are many extremely passionate positive opinions about the work of Ive Mendes; thus the present critical opinion, expressed here with the conviction of its justice, may serve as a badly-needed counterbalance in contemporary reflections on music.

February 20.2019

„Siódmy krzyżyk” w Pryzmacie. Jubileusz prof. Adama Wsiołkowskiego

Rok akademicki 2018/2019 pełen jest rocznic związanych z historią Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie. Obchodzi ona rocznicę 200-lecia swojego istnienia, mniejsze rocznice świętują jej wydziały (np. Wydział Form Przemysłowych), a także związani z nią znakomici polscy artyści i pedagodzy.

18 lutego 2019 roku jubileusz 70lecia obchodził prof. Adam Wsiołkowski, rektor ASP w latach 2008-2012, znakomity malarz i grafik oraz autor nagradzanej książki „Moja Akademia”. Jubileusz ten nie mógłby się oczywiście odbyć bez wystawy, której otwarcie miało miejsce w poniedziałek w Galerii Pryzmat przy ulicy Łobzowskiej 3.

Wystawę „Siódmy krzyżyk”, pod patronatem Związku Polskich Artystów Plastyków. Okręg Krakowski, Miasta Krakowa oraz JM Rektora ASP prof. Stanisława Tabisza, zrealizowali kuratorzy Marcin Kowalik i Dariusz Milczarek, którzy w ten sposób, razem z innymi uczestnikami wystawy – uczniami Profesora, wyrazili uznanie i wdzięczność za lata zawodowej i artystycznej wytrwałości swojego nauczyciela.

W tekście otwierającym wystawę autorstwa prof. Franciszka Chmielowskiego, czytamy o tradycyjnej, trwałej jeszcze na Akademii Sztuk Pięknych relacji mistrz-uczeń, która będąc życiową, aksjologiczną postawą, wykracza poza prosty cel dydaktyczny i materialne mury uczelni. Oddziaływanie tej relacji ocenić można właśnie na wystawie Siódmy krzyżyk, w trakcie której odbywa się ciekawy dialog między Wsiołkowskim a trzynastoma jego uczniami. Tu sprawdzimy o czym dyskutują w formie swych malarskich wypowiedzi.

Chmielowski ocenia twórczość Wsiołkowskiego: „[jego] malarski świat […] przyciąga uwagę wyrazistością formy i siłą ekspresji, intryguje atmosferą emanującą z niecodziennego zestawienia racjonalnego porządku geometrii i wykraczającej poza ten porządek irracjonalnej tajemnicy”. Słowa te komponują się z opinią klasyka polskiej teorii sztuki, prof. Marii Rzepińskiej: „[prace te] zdają się wynikać z dążenia do jakiegoś porządku wyższego niż naturalny, do chłodnego piękna proporcji matematyki […]. W obrazach tych występują formy zgeometryzowane lecz obok nich pojawiają się kształty nieregularne, o falistych zarysach, będące daleką aluzją do form zgeometryzowanych”.

Paulina Tendera z posokowcem na kolanach i prof. Adam Wsiołkowski

W trakcie wernisażu odczytano liczne listy gratulacyjne, a JM Rektor ASP prof. Stanisław Tabisz, po wygłoszeniu słów uznania dla profesjonalizmu, pracy i dorobku twórczego Artysty, uhonorował go Medalem 200-lecia Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie. Wystawę oglądać można do 3 marca 2019 roku.

February 15, 2019

Dreamers: Jan Matejko: An interesting film about Jan Matejko, the hero of all Cracovians (with prof. Paweł Taranczewski). #200latASP #JanMatejko

https://vod.tvp.pl/video/marzyciele,mistrz-jan-matejko,38617134

February 15, 2019

ADAM, CZYLI KAŻDY MĘŻCZYZNA

Nadia Issa (ur. 1991) to reprezentantka młodego pokolenia polskich twórców, wychowanka warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Artystka dobrze czująca się w wielu formach i tematach – swobodnie przechodząca między treściami obiektywnymi (religijnych, mitologicznymi), a relatywizmem, chętnie podnosząca pytania o tożsamość – zarówno w jej wymiarze etnicznym, narodowych, jak i pytania o tożsamość indywidualną. Artystka ma znakomite przygotowanie językowe i kulturowe, które predestynuje ją do podejmowania kwestii kulturowych: znajomość języka arabskiego i jidysz, jej pochodzenie „wielokulturowe” przy bardzo mocnym ukulturowieniu, daje w efekcie mozaikową (ale nie patchworkową! nie przypadkową), ornamentową osobowość.

Te dwa światy: uniwersalny i jednostkowy dobrze spajają się w jej pracach. W treści uniwersalnej podkreśla osobiste doświadczenia, w treści indywidualnej wydobywa uniwersalność tego, co jednostkowe.
Od swoich pierwszych prac dyplomowych Nadia zmieniała wiele razy obszar swoich zainteresowań, pozostając jednak – jak myślę – w jednorodnej stylistyce i estetyce, nastrojowości. Wydaje się, że wypowiada ona bardzo różne treści swoim osobistym, autorskim językiem i własnym, intuicyjnym poczuciem smaku. Wskazuję tu na tą semiotyczną, znaczeniową stronę sztuki, ponieważ sama artystka, w licznych referatach i wykładach, podkreśla jej znaczenie. Będąc słuchaczem jednego z jej wykładów na Uniwersytecie Jagielloński zauważyłam jak mocno koncentruje się ona na pytaniu po co?, w drugim zaś kroku na pytaniu jak?.

W obszarze zainteresowania Nadii Issy jest kwestia celu (celowości, wartości, sensowności), uzasadnienia działań twórczych. Myślę, że te sprawy szczególnie ją pochłaniają. Wielokrotnie miałam wrażenie, że utrwalone w katalogach wystawowych prace są tylko cieniem, pamiątką jej nieraz kilkuletnich poszukiwań intelektualnych.

Nie wiem co tak naprawdę najbardziej interesuje artystkę w człowieku i w świecie – gdybym miała to jakoś ująć w dwóch słowach, to wskazałabym chyba na poszukiwanie źródła arche, rozwiązania zagadki sensu, tego, co nas przerasta w jednostkowym, indywidualnym doświadczeniu mogącym się zmieścić w jednym życiu. Nie sądzę, żeby tym elementem inspirującym artystkę była zmysłowość, choć w cyklu Heden wpatruję się w mleczno-świetliste oblicze młodej Syryjki pogrążonej w śnie. Nie brak tym zdjęciom waloru dokumentacyjnego, ale jest też zatrzymanie chwili, poetyckość, prozaiczna codzienności, oniryczność. O cyklu Heden pisze Prot Jarnuszkiewicz:

Seria fotograficzna Heden […] stanowi niezwykłe połączenie klasycznego sposobu prowadzenia narracji fotograficznej, z emocjonalnym i „intymnym” zapisem zaobserwowanych sytuacji. Cykl opowiada o życiu codziennym uchodźców syryjskich w Szwecji. Powstał przy użyciu czarno-białych, analogowych materiałów światłoczułych, odbitki zaś zostały wykonane w ciemni na papierze barytowym. Wybrana technika zbliżyła autorkę do sytuacji, które fotografowała. Z jej obserwacji wynika, że życie uchodźców polega na oczekiwaniu. Na stanie zawieszenia i napięcia, podobnego do towarzyszącego fotografowi w ciemni uczucia niepewności. Dzięki temu zdjęcia z cyklu Heden są prawdziwe. Nie tylko mimetyzmem reprodukowanych sytuacji, ale i emocji, które trwają pod pozorną obiektywnością rejestrowanej rzeczywistości. Heden łączy klasykę formy ze współczesnymi tematami. Tożsamością kulturową, a raczej jej poszukiwaniem, emigracją, próbą podtrzymania tradycji i nomadyzmem; znakiem rozpoznawczym XXI w. Autorka przechodzi drogę twórczą od fascynacji mistycyzmem religijnym po mitologiczne wątki kultury rozumiane jako treści podświadomości.

Jeszcze w 2016 roku o twórczości Issy pisał #WojciechRubiś: Nadia Issa podkreśla przede wszystkim […] kontekst mistyczny – jest to słuszny krok, który zbliża nas, interpretatorów, do sposobu, w jaki symbole religijne przechowują treści pamięci kulturowej. W tym samym artykule czytamy też: …działanie Nadii Issy, czyli traktowanie mistycyzmu jako ogólnej treści wiary lub też przejawiania się treści religijnych (np. obecności Boga, obecności łaski), który służy kreowaniu doświadczenia estetycznego sztuki jest słuszny, warto jednak pamiętać, że koncepcje mistycyzmu biorą swoje źródło w doświadczeniu momentalnym i indywidualnym kontakcie z atrybutami / emanatami boskimi, które wymykają się opisowi językowemu i utrwalaniu (obiektywizacji). Z jednej strony są więc one bardzo cennym przedmiotem doświadczenia sztuki, w którym dzieło odgrywa rolę zapośredniczającą w procesie oglądania idei, z drugiej zaś – jako nie poddające się obiektywizacji – pozostają poza sferą wspólnotową, na gruncie której tworzona jest kultura, a więc i pamięć kulturowa.

Religie, do których odnosi się w swoich pracach Nadia Issa zbudowane zostały na idei Świętej Księgi, to religie monoteistyczne, które konserwują tradycję pojęć, mitów, symboli i archetypów. Zadaniem, jakie stawia przed nami jest zbadanie źródeł inspiracji religijnych w sztuce współczesnej, jako obszaru rytuału oraz potencjalnego miejsca przekraczania sfery między profanum a sacrum. Ten kontekst wybiera Issa w interpretacji prac-obiektów Dreidel, Klepsydra i Bakhoor.

Podnosząc sprawę symbolu i pamięci kulturowej jako obiektywnych elementów tożsamości jednostki, Nadia poddaje krytyce wymiar tzw. „płynnej nowoczesności”, teorii dekonstrukcji znaczeń i symboli. Niemniej jednak świadomość postmodernistyczna także zajmuje artystkę: taka dekonstrukcja etosu, symbolu i archetypu… Właśnie w tym działaniu, w dekonstrukcji, w świadomości postmodernizmu, artystka
– w moim przekonaniu – zrywa z dotychczasową w pełni obiektywną narracją, prezentując prace oparte na grze znaczeń. Ale nowa interpretacja rzeczywistości nie musi zmieniać stanu rzeczy (przysłowiowego porządku świata) – Nadia Issa znów swobodnie gra treścią archetypiczną (obiektywną) i porządkiem przyrodzonym, prawem przypadku, indywidualności. Adam to cykl zdjęć-portretów mówiących o mężczyźnie. Dekonstrukcja znaczenia polega tu na stworzeniu dziewięciu obrazów archetypicznych, z których każdy staje się inną sceną lub cechą Adama, a w konsekwencji, jako archetypiczny – każdego mężczyzny. Autorka skupia się wyłącznie na jego postaci – nie są to obrazy dialogujące, separacja i niezależność postaci Adama odnosi się także do postaci innych: jeśli na jednym ze zdjęć (pt. Grzegorz) widzimy Ewę, to funkcjonuje ona jedynie jako atrybut Adama. Brak jej równorzędnej obecności wyrażony jest rezygnacją z przedstawienia oblicza – przy tym dzięki takiemu zabiegowi pozostaje ona archetypem, nie wchodzi w świat zmysłowy, jednostkowy, w którym gra – dekonstrukcja się odbywa. Adam – pierwszy człowiek: taką dumę widzę na jednym ze zdjęć (pt. Paweł): dumę bycia tym pierwszym, tym kochanym i bliskim Bogu. Widać też uwagę i czujność – gdy Adam słucha Boga lub z nim rozmawia: atrybutem jest krzyż, ale światło jest już rzeczywistą Obecnością, jest znakiem łaski Pańskiej (na zdjęciu Aleksander). Widzę Adama skrytego w cieniu, widzę strach w jego oczach, a cień kobiety to wąż (na zdjęciu Krzysztof). Widzę Adama śpiącego, budzącego się ze snu, który zesłał na niego Bóg, by stworzyć z jego żebra Ewę – Karol. Sergiusz to Adam-dziecko Boga, w którym mieszają się dionizyjska młodość i boskie dary pozaprzyrodzone: dar łaski, nieśmiertelność, wolność od cierpień i dar wiedzy. Te wielkie cechy rajskich ludzi muszą być przedstawione jako zlepek tego co młodzieńcze i tego co wielkie, bliskie Bogu, gdyż Adam, który posiadał te dary to Adam „młody”: Adam sprzed upadku.

Trzy ostatnie zdjęcia mówią o przyszłości Adama, o tym co działo się po upadku, ale nie wprost. Starotestamentowy Bóg błogosławiąc wiernym sobie, mówił: twój lud będzie wielki. Adam miał trzech synów: Kaina (Maciej), który tu wycofuje się, odsuwa i chowa twarz, Abla (Paweł II), sfotografowany z pełnego profilu, na czarnym tle przez co należący może do innego porządku – człowiek, który najdłużej ze wszystkich ludzi na świecie czekał na zbawienie, i Set (Jakub) ojciec wszystkich żyjących dziś mężczyzn.

Seria Adam to także cykl fotografii mówiących o współczesnych mężczyznach. Może nie tyle „mówiący”, co przedstawiający ich. Ponieważ dopóki nie mówią jako obrazy, są po prostu sobą, gdy zaczynają mówić – gdy otwieramy sobie drzwi intuicji i interpretacji, buszują swobodnie w naszej nieświadomości wyrzucając z jej przepastnego cienia archetypiczne treści. To inna, ważna cecha prac Nadii Issy – za nimi po prostu kryją się zagadki.

February 12, 2019

My lecture at the Academy of Fine Arts in Warsaw.
How to talk about art, how to write about art?https://wsm.asp.waw.pl/2018/01/16/2545/ https://www.facebook.com/pg/pracowniazastosowanfotografii/photos/

February 12, 2019

Ku pamięci i przestrodze… Adam Wsiołkowski (February 25, 2016)

10 February, 2019

„Ruah” by Nadia Issa: Review of the opening of an exhibition of works by Nadia Issa, entitled ‘Ruah’. Warsaw, Warsaw Islamic Centre, 20 July 2016

In the second half of July 2016, the capital celebrated a kind of artistic holiday at the crossroads of civilisations and cultures, a ceremony involving art, philosophy, and a distinctive religious context, interlaced with beautiful sensual ornamentation, which took place during the opening of an exhibition by Nadia Issa, a Polish artist of the younger generation. Issa, a well-known artist in Warsaw, works in the field of the art of light and photography. Her work is distinguished by feminine, sensual aesthetics, discretion and elusiveness, which we perceive, for example, in her photographic work, and at the same time by a surprisingly profound exploration of the issue of the existence of hermetic and orthodox cultures, an example of which is her work on the borderline between sculpture and the art of light. The artist deals with the relationship between cultures, but she does so in a particular way. Issa indeed poses the question of the potential for dialogue between Islam, Judaism and Christianity –she does this directly in the catalogue of her work – but, in contrast to the current reigning trend, she does not offer an unequivocally positive answer to this question. Rather, in Nadia Issa’s works we see a growing cultural context, successive layers of differences. However, these works do not rely on a comparison of these cultures; that is left to the viewer. Instead, Issa shows the Religions of the Holy Book as separated worlds, closed languages and systems of meanings and identities. The artist asks not about our need for dialogue (which, after all, consists of opening oneself to another person), but about the potential for discussion (which is subject to the principles of understanding and strives for the truth). This, among other reasons, is why I define the art of Nadia Issa as philosophical, not religious, art.

The artist explores the ontology of identity, in other words, the construction of identity, that which it is created from, and that which is contained in its essence: symbols, meaning, language, values…

As viewers of this exhibition, we can discuss the components and aesthetic values of Issa’s works – which are without doubt beautiful, artistic, and meticulous. This, however, is not the essence of her art. Let us go further, then, and speak of an individual – no part of the shallow and nondescript masses, but a true believer. Such an individual recognises the meaning and symbolism of these works of art. Thus we ask: do we really understand each other when we talk about Islamic incense (Bakhoor)? What do we see and understand when looking at Dreidel? And finally – although this may seem obvious – what symbolic content is evoked by Klepsydra, presented in a Christian context? The exhibition was presented with the help of the Director of the Warsaw Islamic Centre, Jabbar Koubaisy. The promoter of the exhibition, Professor Włodzimierz Szymański, took part as a speaker, as did the promoter of the annex to the work, Dr hab. Mariusz Wideryński.

February 10, 2019

Pinsel / Myjak. Spotkania

prof. Adam Myjak w pracowni

Po wystawie Pinsel / Myjak. Spotkania oczekiwać można wiele. Podobnie po monografii,która w związku z okolicznością wystawy ukazała się w 2017 roku nakładem Wydawnictwa Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Wernisaż otwarto we lwowskim Muzeum Rzeźby Jana Jerzego Pinsla, wydarzenie zorganizowała Akademia Sztuk Pięknych w Warszawie pod Honorowym Patronatem Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego Rzeczypospolitej Polskiej Piotra Glińskiego we współpracy z Państwowa Galeria Sztuki w Sopocie. 

Przedmiotem recenzji jest tu jednak sama książka –ważna, poza samym swym przedmiotem: rzeźbą, nie tylko ze względu na Jakość opracowania materiału graficznego,projekt, wykonanie i realizację poligraficzną, które spełniają najwyższe standardy. Chodzi bowiem także o myśl i o słowo. Mamy w książce przykład bardzo dobrego, pogłębionego,trafnego, a nawet wzorcowego opracowania krytycznego i filozoficznego prac Myjaka, autorstwa Magdaleny Sołtys. Lekturę jej tekstu na temat prac rzeźbiarskich polecić można specjalistom: jest to tekst obiektywny, prawdziwy, wynika z autentycznego zżycia się z twórczością Myjaka, choć z konieczności krótki – daje przykład językowej sprawności i elokwencji, której dzisiejszym katalogom i książkom zbyt często brakuje.

Choćby ze względu na powyższy fakt, cytuję fragment słów Magdaleny Sołtys o twórczości prof. Myjaka. Pisze ona: „…sztuka Myjaka wciąż mówi o życiu – jego konieczności, człowieku zdeterminowanym do istnienia, nawet gdy wyraz przedstawień zakrawa na eschatologię. Myjak snuje ponad 40 lat narrację o styranym walką człowieku, który wciąż ma nadzieję i podnosi się […]. Trudno u Myjaka widzieć jedynie świecki humanizm, wsparty racjonalizmem, wyzuty z duchowości, metafizyki –znajduje się chyba na przeciwległym,światopoglądowym biegunie, choć swojej konfesji nie podkreśla. A duchowość jego rzeźby zniewala odbiorcę, otrzeźwia jego świadomość […]” (s. 26). 

Wystawa i publikacja Pinsel / Myjak. Spotkania  jest w rzeczywistości eksperymentem nie tylko artystycznym, ale także o tyle ryzykowną co owocną próbą dialogu wokół tematu natury i duchowości człowieka, który toczony jest językiem ekspresji. Zestawienie obok siebie prac rzeźbiarskich Jana Pinsela i Adama Myjaka daje na powierzchni, w formie wrażenie konfliktu (oddalenia), jednak ich prace dialogują na poziomie treści. Tu rozchodzące się formy wyrazu (Pinsel, żyjący w XVIII wieku, znany jest przede wszystkim jako twórca rzeźb sakralnych), zbiegają się niczym harmonijne dźwięki w obszarze uniwersalnej refleksji nad naturą człowieka. Doświadczamy tej zgody. Obserwując ją i przysłuchując się ich „rozmowie”, powracamy na płaszczyznę formy, która staje się teraz dla nas zrozumiała, nie tak odległa. 

Sens spotkania tych dwóch artystów skomentował podczas wernisażu Zbigniew Buski,Dyrektor Galerii Sztuki w Sopocie: „twórczość Pinsla i Myjaka dzielą kilka wieków i kilka epok, ale oni znakomicie korespondują ze sobą. Widziałem dzieła Pinsla na dwóch wybitnych wystawach w Luwrze w Paryżu i w Belwederze w Wiedniu. Coś pięknego, że dzisiaj możemy spotkać dzieła naszego przyjaciela prof. Myjaka właśnie w otoczeniu dzieł Pinsla, mistrza europejskiego znaczenia i poziomu” (por. http://www.kuriergalicyjski.com/kultura/wystawy/5840-wystawa-pinsel-myjak-lwowskie-spotkania-przez-wieki). 

Rzeźby Myjaka analizować można w cyklach, które wyróżniają wybrane aspekty ludzkiej egzystencji: mamy tu twarze / głowy /popiersia, postaci(czasem zdekapitowane, czasem niemal zasygnalizowane). Wykonywane w wielu technikach, przemawiają  językiemdynamiki ruchu i plastycznej materii, w atrybutach, w materiale. Twarze bolesne,wyrażające wewnętrzne cierpienie –czasem niewidzące, zamykające oczy, bezokie. Postaci wysokie, strzeliste, bezgłowe. Wyrażają smutek, lecz wiele jest w nich szlachetności i dumy,niezłomności, godności. „Zlepiony w całość człowiek zawzięcie skupia się w sobie, angażując wszystkie siły” – pisze Sołtys – „Nad wyraz przedstawiony jest tu sens integralności człowieka i człowieczeństwa” (s. 58).

Prof. Adam Myjak jest Rektorem ASP w Warszawie, na swojej macierzystej uczelni rozpoczął pracę zaraz po studiach (debiutował wraz z pokoleniem tzw. Nowej Figuracji), prowadzi Pracownię Rzeźby. Jest twórcą wielokrotnie nagradzanym, odznaczonym Orderem Odrodzenia Polski oraz Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”. O Adamie Myjaku czytamy: „Ten artysta ma pełną świadomość wiecznej aktualności egzystencjalnej –psychicznej, duchowej, moralnej –kondycji człowieka w świecie. On jest zuniwersalizowany wobec historii, a nie poza nią” (s. 131). Do słów tych dodać może jeszcze ważną wypowiedź prof. Wołodymyra Odrechiwskiego, rektora Lwowskiej ASP: „Twórczość Adama Myjaka jest mocno związana z tradycją rzeźby figuralnej. Odnalazł swoją indywidualną drogę w sztuce,pokazuje swoje prywatne postrzeganie teraźniejszości. Najważniejszym w twórczości Adama Myjaka jest konstatacja pewnych idei, nie małostkowych, nie przelotnych, ale podstawowych wartości życia. Jego sztuka utwierdza wartości wieczne. Jedna z takich wartości –to poszukiwanie sensu życia. Krytyka określa Adama Myjaka jako rzeźbiarza-poetę, który analizuje i bada rzekę naszego życia. Plastyka jego prac jest pełna wyjątkowego dramatyzmu, jest wyjątkowo sugestywna i można powiedzieć często dramatyczna i tragiczna” (por.http://www.kuriergalicyjski.com/kultura/wystawy/5840-wystawa-pinsel-myjak-lwowskie-spotkania-przez-wieki)

February 9, 2019

„Światłoczułość” – fragment tekstu z katalogu wystawy:

Światłoczułość – stopień reagowania na światło materiałów fotograficznych. A może inaczej? Wrażliwość na światło? Zmysłowa wrażliwość na światło? Światłoczuły człowiek…

Bez wątpienia człowiek XXI wieku żyje w świecie zanieczyszczonym, wokół zasypują nas nie tylko odpady, ale również niepotrzebne przedmioty przerostu konsumpcyjnego stylu życia. W świecie tym wszystkiego jest zbyt wiele, również światła. Sztuczne światło stało się produktem (oczy zmuszane są do jego konsumowania), a świat zanieczyszczony jego obecnością odwraca się ze zdziwieniem i tęsknotą w czasy przeszłe – wielkie pragnienie światła przemieniło się w przesyt i zmęczenie.
Wystawa OVERILLUMINATION jest wyrazem tęsknoty za czystym środowiskiem, dokładnie w tym samym sensie w jakim pragniemy spacerować czystymi ulicami lub polną ścieżką i napełniać płuca czystym powietrzem, spoglądać na błękitne niebo nad głową, uspokajać myśli błyskiem zielonej trawy. Z melancholią spoglądamy w stronę nieprzemysłowych i niemal niezamieszkałych miejsc. Tymczasem otacza nas jednakowe światło dnia i nocy, niechciane bilbordy przy drogach i mieszkaniach, na które nikt nigdy się na zgadzał, przydrożne neonowe reklamy barów, hoteli i stacji benzynowych – to zanieczyszczenia i śmietnik naszego świata. 
Light pollution jest produktem ubocznym kultury pragnącej światła, które do tej pory rozświetlało mroki nocy, tajemnicy i niewiedzy. Co bardziej nas drażni? Sama obecność światła sztucznego, czy może po prostu świadomość, że nie możemy go wyłączyć? Spoglądamy nocą za okno w stronę ulicznej latarni i jej zbyt silnego, drażniącego oczy światła – o czym myślimy? Jak się przed nim ukryć, gdzie ukoić oczy i umysł?
Światło sztuczne pozbawia nasze życie piękna, noce nie są już usłane morzem gwiazd, ani romantycznie ciche i senne. Nigdzie nie jesteśmy sami i „u siebie”, poza światem, schowani – zawsze pada na nas któreś światło, niczym więzienny reflektor, kamera Big Brothera albo po prostu kamera miejskiego monitoringu. 
Wiek dwudziesty zatryumfował nad ciemnością nocy, i dla całego tego wieku nowego znaczenia nabierają słowa „niech stanie się światłość” – czy może jest to hasło naszych czasów? Nie brzmi ono już jak religijny slogan czy metafizyczny nakaz Przedwiecznego Słowa, lecz fakt świata zmysłowego. Ciemność rozproszyła się na wieki. Spełniły się marzenia dziewiętnastowiecznych naukowców – ciemności już nigdy nie będzie.Overillumination: Alicja Panasiewicz i Rita Kriege w Galerii Domu Norymberskiego. 24.11.-17.01.2014 Kraków, ul. Skałeczna 2

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to:
search previous next tag category expand menu location phone mail time cart zoom edit close